piątek, 7 czerwca 2013

rodział czwarty-wolę nie ryzykować naszej znajomości.

zapewne ciągnął by ten pocałunek gdyby nie fakt,że powoli  brakowało nam powietrza w płucach.ten pocałunek był cudowny,czuję że żyję.właśnie dzięki niemu.nie powiedziałabym,że przez tak krótką chwilę,i to co zdarzyło się na imprezie zbliżę się do niego.wcześniej miałam go za dobrego znajomego,który jest przyjacielem mojego brata.nie spędzałam z nim zbytnio czasu,a jeśli już to było konkretnie(czyt.imprezy),które zresztą za każdym razem kończyły się tak samo,że musiałam go zaprowadzać do łazienki,bo mu się siusiu chciało,że zabierał mnie żeby wyjść na szluge,że musiałam z nim pić,bo nie znam jeszcze nikogo kto by mu kroku dorównał,no jak on to mówił 'poza Tobą,nikt inny,nie umie tak pić,żeby pić w tym samym tempie co on'.nic na to nie poradzę,że nawet mój braciszek ma słabą główkę,ale on odziedziczył zdolność do picia po mamie,a ja po tacie i dziadku.taka mała wymiana genów.wracając do tego co się tu stało.gdyby nie fakt,że te białe ściany mnie oślepiają pewnie bym pomyślała,że to tylko piękny sen.ale nie,to nie był sen,i z tego się cieszyłam najbardziej,że to wydarzyło się naprawdę.mimo iż o tym nie myślałam,to jednak się to stało.w moim życiu dzieją się rzeczy,na które jestem kompletnie nieprzygotowana.po prostu pełen spontan-tak oceniam własne życie.z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka obok.popatrzyłam na niego,i ujrzałam przystojnego bruneta,który słodko się do mnie uśmiechał.
-nono,tego to się nie spodziewałem,piękna-powiedział i delikatnie oblizał swoje już suche usta.na jego słowa delikatnie przytaknęłam,bo nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
-nie spędzaliśmy ze sobą zbyt wiele czasu..-i w tym momencie,głos jakiegoś chłopaka przerwał jego wypowiedź.odwróciłam się i ujrzałam uroczego blondynka,który przyglądał mi się z uwagą.po chwili się zorientowałam,że mam na sobie wczorajsze ciuchy,oraz wczorajszy dyskotekowy makijaż.a alkohol,który myślałam że ze mnie wyparował,unosił się nade mną w postaci oparów,zresztą tak jak co do Oliviera.
-jestem Olaf-powiedział to i popatrzył głęboko w moje oczy,po czym lekko się podniósł na łokciach i delikatnie wystawił swoją prawą dłoń w moją stronę w geście przywitania.
-miło mi Cię poznać Olaf,a ja Victoria-delikatnie uścisnęłam jego dłoń,po czym ją puściła,żebym mu nie zrobiła żadnej krzywdy.widziałam,jak Olivier piorunuje go wzrokiem,bo przerwał w takim momencie.każdy może śmiało powiedzieć,że słowa Oliviera były nie prawdziwe,ale się nie zgodzę,ponieważ ludzie zazwyczaj poznają się przy kieliszku wódki.jak już ktoś trochę wypiję,rozplątuję mu się język i mówi wszystko co mu ślina na język przyniesie.mam jedną zasadę 'jeżeli nie piłeś ze mną wódki,to nic o mnie nie wiesz'.może jak na osiemnastoletnią dziewczynę,ta zasada jest bardzo odważna.to jakoś zbytnio się tym nie przejmuję,ponieważ,każdy robi to co chce ze swoim życiem.mimo tego,że baluję zawsze jak się znajdzie okazja(czyt.co dziennie)to w dalszym ciągu,jestem dziewicą,i jestem z tego dumna.
-jak tam Ci dzień minął Victorio,albo może lepiej powinienem się zapytać jak Ci minęła noc?-mówiąc to uśmiechnął się cwaniacko.ten typ jest bezczelny.
-dobrze,a Tobie jak?-spytałam się go obojętnie,co chłopak najwidoczniej zauważył.
-czemu jesteś taka nie miła w stosunku do mnie,przecież nic Ci nie zrobiłem,a raczej zapytałem się ukazując prawdę o Tobie,czyż nie?-spojrzał mi głęboko w oczy.czułam jak świdruje wzrokiem po całym moim ciele.
-o co mu chodzi?-zapytał się już lekko zdenerwowany całą tą sytuacją Olivier.
-żebym ja to jeszcze wiedziała-westchnęłam głośno.-słuchaj drogi kolego-i w tym momencie odwróciłam się w stronę Olafa-nie wiem o co Ci chodzi,i jakoś mało mnie to interesuję,bo mnie nie znasz,i gówno wiesz o mnie,a pierdolisz farmazony.więc z łaski swojej zamknij pysk i przestań skomleć,a po drugie to zrobiłeś,przeszkodziłeś w ważnej rozmowie z moim kolega.więc ulotnij się stąd,chyba że chcesz trafić na ostry dyżur-powiedziałam i spojrzałam na drzwi wyjściowe,po chwili znów spojrzałam na chłopaka.
-no,na co czekasz mam Ci pomóc,czy sam sobie poradzisz z dotarciem do drzwi.wcale daleko nie masz,ale jeżeli potrzebujesz pomocy to z chęcią Ci jej udzielę-powiedziałam i popatrzyłam się na sufit.chłopak lekko wystraszony wygramolił się z malutkiego łożeczka które stało w kącie sali i wyszedł przez drzwi.
-łał,Vica,zadziwiasz mnie-powiedział Olivier i spojrzał się na mnie.
-to dobrze czy źle,bo nie wiem czy powinnam się cieszyć czy już iść do domu,zamknąć się w pokoju,usiąść w kącie i płakać z tego powodu-zaśmiałam się melodyjnie.-skończysz to co zacząłeś mówić?-spytałam się prawie błagalnym tonem,a on tyko kiwnął głową.
-nie spędziliśmy ze sobą zbyt wiele czasu,jednak tyle w zupełności wystarczyło..-i po raz kolejny ktoś nam przerwał,tym razem były to drzwi które się uchyliły,a za nimi stanął Karol który wszedł niepewnie do sali trzymając Klaudię za rękę.Olivier spiorunował go wzrokiem i zaczął przeklinać pod nosem,w niektórych momentach padały wyzwiska które zapewne były skierowane w stronę Karola.
-Ty,wariacie.cziil.bo złość piękności szkodzi-powiedział Karol z zadowoloną miną.chwila,chwila.Klaudia trzymała za rękę Karola?i w dodatku nie mdleje?nogi jej się nie uginają?nie robi głupich min w jego stronę?normalnie z nim rozmawia?
-jezu chryste,jestem naćpana.może ona mi też czegoś dolała do wódki-powiedziałam,a oni spojrzeli się na mnie jak na kretynkę i pytającymi minami.
-mam omamy-po tym słowach zaczęłam szczypać się w ramię,później w dłoń.-nie nie pomaga-mruknęłam pod nosem-potrzebuję psychiatry-powiedziałam po chwili namysły.Klaudia wybuchła śmiechem i podeszła do mnie.
-poza Twoją chorą głową,po co Ci psychiatra słońce?-spojrzała się na mnie,dalej z rozbawioną miną.
-wiesz,po pierwsze to trzymasz Karola za rękę,a Ty nie piszczysz,nie płaczesz,nie krzyczysz,nie robisz głupich min w jego stronę,normalnie z nim rozmawiasz,normalnie chodzisz,nie dochodzisz od jego dotyku,a po drugie Tobie by się bardziej przydał na tą pierdoloną głowę-mówiąc ostatnie zdanie zaśmiałam się,a oni po mojej odpowiedzi od razu puścili swoje rączki i Klaudia zalała się jebitnym różem,na co chłopaki się głośniej zaśmiali.strasznie było to widać,na co mój uśmiech się tylko poszerzył.a Karol delikatnie objął ją ramieniem przyciągając do siebie jej małą posturę.
-a właśnie przyszliśmy wam coś powiedzieć=uciął w połowie zdania i spojrzał na Klaudię-ale nie będziemy wam chyba przeszkadzać-i w tym momencie jego wzrok skierował się na Oliviera,a później na jego dłoń,która spokojnie spoczywała na mojej.on się delikatnie uśmiechnął.
-nawet nie żartujcie.przyszliście tu tylko po to,żeby nam to powiedzieć,przy okazji przeszkadzając nam i teraz chcecie iść.nie ma bata,mówicie nam to teraz.-powiedział Olivier i spojrzał się najpierw na mnie,później na Klaudię,a później na Karola.
-ja tam wiem,co chcą powiedzieć.ale chce to usłyszeć od nich,a najlepiej od Klaudii-wymawiając jej imię,uśmiechnęłam się złowieszczo-no dalej Klaudia,powiedz nam-popędziłam ją.już widziałam że otworzył buzie i chciał coś powiedzieć.
-nie,Ty Karol lepiej się zamknij-spojrzałam się na niego i zmierzyłam go wzrokiem.
-lepiej się jej posłuchaj,bo przed wami wykurzyła chłopaszka z sali-powiedział Olivier
-to był ten wystraszony blondynek,który wychodził od was z sali?-spytał się Karol,na co Olivier tylko przytaknął,a Karol przyłożył dłoń do ust.zobaczyłam jak masuje Klaudii plecy,aby poczuła się pewniej.wyglądali słodki.
-no bo..em..no wiecie..no bo m..no emm..-jąkała się,na co tylko się zaśmiałam.
-powiedz to w końcu,wyduś to z siebie.pomyśl że jesteśmy tutaj sami.tylko błagam nie rzucaj mi się na szyję-mówiąc to Klaudię po raz kolejny zalał głęboki róź.
-jeste..jesteśmy raz..jesteśmy razem-w końcu powiedziała.
-no wreszcie to wydusiłaś z siebie,jestem z Ciebie dumna,że stoisz w miejscu.że w ogóle jeszcze stoisz-wybuchłam śmiechem,na co chłopaki poszli w moje ślady.a Klaudię po raz kolejny zalał róż,po czym szybko spuściła głowę w dół,nerwowo bawiąc się palcami.
-nono,nie pomyślałam że sprawa nabierze takiego biegu,ale po części się cieszę,że się ułożyło wszystko między wami,i że wreszcie nie będzie mi pierdolić za uchem o Tobie,i nie będzie mnie zmuszać,żebym codziennie się na Ciebie patrzyła bo ' codziennie wygląda zupełnie inaczej,lepiej.jest taki przystojny'-zacytowałam jej słowa i znowu wybuchłam śmiechem.Klaudia już kompletnie spuściła głowę
-oo tak,wreszcie będzie spokój,od wyznań Karola co do tego jaki jest zakochany w Klaudii-tym razem głos zabrał Olivier i również zaczął się śmiać.i tym razem to Karol miał różowe policzki
-Ty to się lepiej nie odzywaj,tylko powiedz Victorii,jak to ona pięknie nie wygląda.że jesteś w niej zakochany odkąd pierwszy raz ją zobaczyłeś.miłość od pierwszego wejrzenia-powiedział,i Olivier zakrył się poduszką.
-to,że jest piękna to jest chyba logiczne,a po drugie to nie żyjesz Szroder.tylko wstanę-już wstawał,ale złapałam go za ramię.
-gdzie idziesz?masz leżeć-powiedziałam troskliwie i uśmiechnęłam się delikatnie.pod wpływem mojego dotyku położył się na łóżku.
-no,Poniatowski.słuchaj się dziewczyny-zaśmiałam się kpiąco Karol.a ja spojrzałam błagalnym wzrokiem na Klaudię,żeby poszli.przyjaciółka kiwnęła głową i pociągnęła Karola za rękę.
-idziemy-powiedziała oschle,a jej towarzysz ruszył za nią jak potulny piesek.
-i kto tu Szroder się słucha dziewczyny?-tym razem wybuchł śmiechem przystojny brunet o czekoladowych oczach.para która była u nas przed chwilą,zniknęła za drzwiami.
-no to widzę,że każdy mówił coś na temat drugiej osoby.tylko ja siedziałam cicho-zaśmiałam się cicho.
-co masz na myśli?-spytał się mnie chłopak lekko unosząc się na łokciach.
-no,Klaudia mówiła mi o Karolu,Karol Tobie o Klaudii,Ty Karolowi o mnie,tak?-spojrzałam się na niego czekając na odpowiedź.
~oczami Oliviera~
trochę speszyła mnie odpowiedź Victorii,liczyłem na coś innego.ale w sumie to była prawda.tak mówiłem temu imbecylowi jaka ona jest piękna,cudna,wrażliwa,delikatna.również wiedział o tym,że zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia.pierdolony idiota musiał jej to wszystko wypaplać.i co ja mam jej teraz do cholery odpowiedzieć?'tak,tak Victoria.Kocham Cię całym sercem,nie mogę patrzeć na to jak się czymś przejmujesz,albo wylewasz łzy przez jakąkolwiek osobę.chce z Tobą być,usypiać i budzić się przy Tobie'?mam jej to wszystko powiedzieć?wolę nie ryzykować naszej znajomości,bo tego bym nie przeżył.jest źle.bardzo źle.
-emm..a Ty nic o mnie nie mówiłaś?-spytałem się jej,tym samym wyplątując się od odpowiedzi.
-dobrze zmieniasz temat.wiesz co,ogólnie mój charakter nie pozwala na bliższe zdradzanie opinii o jakiejkolwiek osobie,nawet mojej przyjaciółce.po prostu takie coś zostawiam dla siebie.nie lubię się chwalić komuś,z tego kto mi się podoba,od kiedy mi się podoba,czy chciała bym z tym kimś być.te pytania są strasznie uciążliwe.a jak ktoś by mi je zadał,najnormalniej w świecie,nie wiedziałabym jak mam na nie odpowiedzieć.-odpowiedziała,ale zorientowała się,że nie chce odpowiadać.
-spokojnie,nie mów jeżeli nie chcesz.nie będę Cię zmuszać,bo wiem jak to jest-mówiąc to delikatnie ścisnęła moją dłoń.jezu,ona jest taka wyrozumiała.ona myśli o innych.nie tak jak większość tych dziewczyn.chciały wiedzieć wszystko.mówiły to co im leży na sercu na każdego temat.a jak przychodzi co do czego,to się nie umieją nikomu postawić.Vica to całkowite przeciwieństwo tych blond laleczek.ona umie się postawić w każdej sytuacji.nawet jeżeli nie dotyczy jej,tylko jej bliskich.albo nawet jeśli wmieszana jest w to jakaś obca dla niej osoba.ale jeżeli widzi,że jest słabsza,to od razu staje w jej obronie.nigdy nie owija nic w bawełnę,tylko mówi to co leży jej na sercu.jest tajemnicza,co zdecydowanie pociąga chłopaków,i chyba najważniejsze jest to że nie jest łatwa.nawet jej przyjaciele mieli trudną drogę żeby dotrzeć do tego miana.ale po tej męczącej drodze,po prostu w takim momencie jak ten,zdaję sobie sprawę że było warto się trudzić dla niej,na samym początku jak ją zobaczyłem.po prostu wiedziałem,że nie zostawię tej znajomości na takim poziomie.musiałem coś z tym zrobić.




_________________________
nowy bohater:

Olaf Lipiński 18 lat.
' miał plany i szczęście i ego tak wielkie,że przyznać się do porażki byłoby przekleństwem.mówił " co będzie to będzie " i robił sobie wrogów gdy walczył o miejsce.mówił żeby za nią umarł.kurwa nigdy nie widziałem,żeby ktoś się tak rozumiał '.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz