poniedziałek, 3 czerwca 2013

rozdział trzeci-'no bo byście ją zabiły'

- kobieto . . - zaczął mówić lecz ktoś jak zwykle musiał nam przerwać . tym kimś okazał się Matt ?! wtedy w moje głowie pojawiła się tylko jedna myśl:'chłopie ja Cię kiedyś kurwa zabiję'.
-jeżeli coś do niej czujesz to powiedz jej to powiedz jej to wprost,bo potem może być już tylko za późno-powiedział do nas ledwo wymawiając każde słowo.
-Matt,kochany,najdroższy,najukochańszy braciszku,czy przypadkiem nikogo nie zostawiłeś na kanapie?-mówiąc to podniosłam jedną brew ku górze i spojrzałam na kanapę na której w dalszym ciągu spoczywała ta śliczna brunetka,o dziwo w tej samej pozycji co na początku.KAMELEON?powiedziałam do siebie w myślach,lecz moje myślenie po raz kolejny przerwa czyjś męski głos.
-tak,tak.już wam nie przeszkadzam gołąbeczki.idę do Kate.niedługo ją poznasz-mówiąc to puścił do mnie oczko i wrócił do brunetki.
-znowu to zrobiłaś!-krzyknął oburzony Olivier i podszedł do baru i zamówił wódkę.gdy Filip mu ją dał,on złapał ją w ręce i zaczął pić z  gwinta.podbiegłam do niego i wyrwałam mu butelkę.
-czy Cię przypadkiem pokurwiło do końca?chcesz mi się tu zapić na śmierć!-zapytałam się,co w sumie zabrzmiało jak stwierdzenie a nie jak pytanie.mimo wszystko musiałam na niego krzyknąć,co wywołało u niego delikatny uśmiech.
-czyli jednak w pewnym stopniu Ci na mnie zależy?-zapytał się z nutką nadziei w głosie.
-oczywiście że..emm..-i wtedy się zacięłam.nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa..po prostu moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa..wiedziałam,że tym że nic nie powiem zranię Oliviera.ale nic nie mogłam zrobić.
-możesz mi powiedzieć co znowu zrobiłam?-zapytałam się go szybko zmieniając temat.
-dobrze zmieniasz temat,ale dobrze.powiem Ci-ledwo stał na nogach,język plątał mu się niemiłosiernie.chyba alkohol zaczął działać,zaczął docierać do krwi,przez co teraz sobie spokojnie płynie w jego żyłach i dobiera do każdej komórki.-ale proszę Cię,chodź na zewnątrz,bo tu nas podsłuchują-gdy to mówił spojrzał się na chłopaka za barem.od razu ruszył się ku wyjściu,wahałam się czy za nim iść,ale zobaczyłam w jakim stanie jest szybko podbiegłam do niego i złapałam go pod rękę tak,aby nie upadł się i nic sobie nie zrobił.przed klubem siadł sobie na ławce a ja siadłam koło niego.nie zaczynałam pierwsza,bo wiedziałam,jeżeli będzie chciał to sam zacznie.a ja nie chciałam go na dodatek krępować.w końcu nie wytrzymałam tej ciszy która panowała już między nami od kilku minut.stała się bardzo irytująca.
-powiedz coś-zwróciłam śę do chłopaka który siedział w niebieskiej koszuli obok mnie.
-nie wiem od..czeg..czego mam zaa..zacząć..-powiedział jąkając się.
-najlepiej od początku-odpowiedziałam mu bez wahania, i wtedy poczułam jak coś ciężkiego ląduję na moim ramieniu,a raczek ktoś.CO?to była głowa Oliviera,który usnął.to są chyba jakieś jaja.on wypił zaledwie pół butelki.chwila,chwila!z racji tego że w klubie byłam tylko ja,Olivier,Matt,Klaudia,Karol i ta brunetka chyba Kate,to położyłam go na ławce a sama ruszyłam w stronę klubu.momentalnie cały alkohol ze mnie wyparował,jak za machnięciem magicznej różdżki.jak ja bym tak chciała cały czasu,jeezu.no dobra Victoria,uspokój się.trochę się zapędziłaś z tymi marzeniami.jak tak chcesz,to może w ogóle nie pij już?mi pasuje.powiedział jakiś głos w mojej głowie,i w tej chwili już stałam przed barem.
-Filip,chodź tu!-krzyknęłam na co chłopak zjawił się tu w trzy sekudny.
-co jest Vici?-spytał się mnie łagodnie,a mi od razu się przypomniał Olivier.
-co to miało być?!Olivier właśnie usnął na ławce,w ciągu zaledwie kilku minut,to jest nierealne bo ja wypiłam zdecydowanie więcej od niego i trzymam się równo na nogach,a on mimo,że ma mocniejszą głowe ode mnie,usnął.możesz mi to wytłumaczyć?-zapytałam się go na tyle łagodnie ile obecny stan mi pozwalał.ale chyba nie wyszło tak jak chciałam,bo chłopak stał w osłupieniu.
-możesz mi opowiedzieć,co tu się stało?-zapytałam się.
-nie wiem,na prawd..-nie dane było mu dokończyć,bo usłyszałam ten piskliwy głos który usłyszałam na początku imprezy.to ten pustak jebany!Kasia,tak?!ja jej kurwa pokażę!
-coś Ty mu kurwa zrobiła!-krzyknęłam i miałam na celu się zapytać,ale jak poprzednim razem wyszło z tego pytania stwierdzenie.bez większego zastanowienia rzuciłam się na ten chodzący silikon.i wtedy się zaczęło,zaczęłam ją bić pięściami.chyba uderzyłam ją w oko,w nos,w wargę i jeszcze gdzieś.nie zliczyłabym bo dużo było tych miejsc.w końcu ona leżała a ja stałam nad nią i zaczęłam ją kapać,wyzywać od najgorszych.w końcu gdy ona zaczęła piszczeć za barem pojawił się Filip,bez wahania rzucił się na mnie odciągając mnie od niej,w tej chwili koło mnie pojawił się Matt a później na brązowa piękność,która nie powiem zapędzała mnie w kompleksy.chłopaki mnie odciągali,ale jeszcze miałam zasięg aby ją kopnąć więc musiałam skorzystać i dostała z buta w ryj.towarzyszka Matta pozbierała ją z ziemi i zaniosła na kanapę,Matt poszedł po apteczkę,chyba po apteczkę aby opatrzeć jej te wszystkie rany.przyniósł do dziewczyny małe czerwone pudełko gdy był narysowany krzyżyk.
-chyba takie pudełko nie starczy-powiedziała już trzeźwa brunetka.
-no pięknie-powiedział Matt,który w tej sytuacji również wytrzeźwiał i ruszył w kierunku miejsca skąd wziął pudełko i przyniósł tego jeszcze kilka,chyba 7.Filip ruszył po mopa i zaczął zmywać krew,która była na parkiecie.a ja stałam jak słup soli i patrzyłam się na tą całą szopkę.
-tak,macie rację.ona otruła Oliviera,a wy jej teraz pomagajcie.a wtedy z jej kieszeni wypadł woreczek.podeszłam i wzięłam ten woreczek,była tam HERIONA?serio kurwa?!i jeszcze mi powiedzcie że ona mu to DOLAŁA do wódki,a ją wtedy zabiję.
-co kurwa zrobiła?!-zapytał się już wkurwiony Matt.jego pokój odszedł w niepamięć,gdy tylko powiedziałam co się stało.on stał wkurwiony.
-ciesz się że jesteś dziewczyną,bo ja bym Cię zabił-powiedział przez zaciśnięte zęby mój brat.
-a myślicie że dlaczego się na nią rzuciłam?przecież dobrze wiesz Matt że bez powodu bym się na nikogo przecież nie rzuciła.idę zadzwonić na pogotowie-powiedziałam iw tym momencie obiegłam do Oliviera zobaczyć co z nim.podniosłam go i spojrzałam w jego oczy wcześniej biorąc jego powiekę do góry.ahh,te jego czekoladowe oczy.VICORIA,STOP.ON UMIERA A TY MYŚLISZ O JEGO OCZACH.bez wahania wyjęłam telefon z torebki i wykręciłam numer pogotowia ratunkowego.opowiedziałam zaistniałą sytuację,a oni po trzech minutach byli już pod klubem.wzięli go,a ja płakałam.łzy zaczęły mi lecieć jak go wkładali do karetki.jak z nim siedziałam to z wielkim trudem się powstrzymywałam,ale w końcu musiałam dać upust emocjom bo nie wytrzymałabym tego dłużej.po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula.była to Klaudia.
-nie martw się słonko.wszystko będzie dobrze-powiedziała i przytuliła mnie mocniej.znowu poczułam jak łzy lecą po moich policzkach.
-Kasia się obudziła-powiedziała po chwili Klaudia.
-ten chodzący silikon?-popatrzyłam się na nią,a ona tylko potwierdzająco kiwnęła głową.nie czekając dłużej wbiegłam do klubu.
-ja z Tobą jeszcze kurwa nie skończyłam-powiedziałam przez zaciśnięte zęby idąc w jej stronę.ona szybko schowała się za Kate i Matta oraz Filipa.
-to nie była moja wina-zaczęła się bronić.
-A KOGO KURWA?!JESZCZE POWIEDZ MI ŻE ON SAM SOBIE WLAŁ TĄ HEROINĘ DO BUTELKI I UMYŚLNIE JĄ WYPIŁ.NO KURWA!PRZECIEŻ KAŻDY CIOŁEK WIE ŻE TO SIĘ DAJE W ŻYŁĘ A NIE DOLEWA DO PICIA.JESTEŚ PIERDOLNIĘTA.NIE TYKAJ SIĘ ZA COŚ O CZYM NIE MASZ POJĘCIA.PRZYSIĘGAM CI,JEŻELI ON TEGO NIE PRZEŻYJĘ,TO TY RÓWNIEŻ ZOBACZYSZ CZY ISTNIEJE ŻYCIE PO ŚMIERCI!-krzyknęłam i łzy momentalnie spłynęły po moich napuchniętych od płaczu policzkach i oczach.podbiegł do mnie Filip z Mattem i mnie trzymali.
-to wszystko przez was!-krzyknęła
-Ty sobie chyba kurwa jaja robisz!nasza wina że chodzący silikon wlał nie tego co trzeba i nie tej osobie co trzeba!sama powinnaś to wypić,a nie truć ludzi kretynko!-krzyknęłam i wyrwałam się chłopakom już do niej podbiegałam,ale Kate z Klaudią mnie złapały.jezu,one mają wyczucie czasu.
-gdyby nie ten cały cyrk,to by nic nie było.Matt mógł się ze mną przespać!a po drugie Ty nie musiałaś wchodzić w mój związek-powiedziała spokojnie
-co kurwa?-tym razem odezwała się,a raczej krzyknęła Kate.kto?KATE?!i rzuciła się na nią,wtedy Klaudia ją złapała.
-on się mógł z Tobą przespać,bo Ty tego chciałaś?!Ty kurwa jesteś psychiczna,idź się leczyć.albo w sumie,leczenie Ci się nie przyda-gdy to powiedziała spojrzała na mnie i obydwie rzuciłyśmy się na nią.chłopaki i Klaudia nas odciągały,nawet Karol zaczął nas odciągać.ale na marne.
-JAKI KURWA ZWIĄZEK?Z KIM?!-krzyknęłam i wtedy nas odciągnęli.
-uspokójcie się!zobaczcie jak ona wygląda!-krzyknął Karol.
-wielkie mi halo,trochę krwi a wy już robicie zamieszanie jakbym przepraszam,jakbyśmy człowieka zabiły!-krzyknęłam.
-no bo byście ją zabiły!-znowu krzyknął ale tym razem Matt.
-my tu mówimy o człowieku,a o ile się nie mylę kontener na plastiki jest niedaleko klubu,więc..-nie dane mi dokończyć bo przerwał mi śmiech Kate.spojrzałam na nią zdezorientowana.
-no przepraszam że przerwałam Twój jakże cudny monolog,ale po prostu ten tekst z kontenerami był dobry.-powiedziała i przybiła mi piątkę.
-odpowiesz mi jaki związek Ci rozjebałam?-zapytałam się już łagodniej tego pustaka.
-no helloł,mój i Olivica!-krzyknęła z radością w głowie.
-chwila,chwila,chwila.po pierwsze TO MÓW JAK CZŁOWIEK A NIE PIEPRZONY POKEMON.a po drugie TO KURWA JAKI ZWIĄZEK?-w pewnych momentach krzyczałam.jej głos nie dawał mi spokoju.był tak piskliwy,jakby ktoś nawdychał się helu,drapał paznokciami po tablicy,jakby było zwarcie w domofonie.wszystko na raz.
-no bylibyśmy razem,gdyby nie Ty.cały czas mówił o Tobie.już się nawet ruchać nie chciał,bo pieprzył cały czas o Tobie!a po drugie należy się takiej dziwce jak Ty-krzyknęła wkurzona.po jej słowach nie wiem czemu,ale jakoś cieplej zrobiło mi się na sercu jak to usłyszałam.było miło.gdyby nie to ostatnie
-po pierwsze,ja nie ingerowałam w wasze życie prywatne.nie wiedziałam o Twoim istnieniu.a po drugie JAKIEJ DZIWCE?!MAŁO CI KURWA,ŻE TAK NA MNIE MÓWISZ!-już rzuciłam się na nią.ale Matt mnie w porę złapał.
-dlaczego uważasz że Victoria jest dziwką?-zapytał lekko wkurzony Filip.
-no proszę Cię wystarczy na nią spojrzeć,a po drugie,najpierw siedzi z tym chłoptasiem-w tym momencie pokazała tym palcem z połamanym tipsem na Matta-a później płacze z powodu Olivicia.chore,nie?-zapytała się patrząc po twarzach wszystkich.
-CO CI KURWA NIE PASUJE W MOIM WYGLĄDZIE.TO ŻE UBIERAM SIĘ NORMALNIE?!ŻE NIE CHODZĘ W SPÓDNICZKACH PO DUPĘ,ŻE JAK SIĘ NA NIE PATRZY TO AŻ OCZY BOLĄ.ŻE NIE MAM SZTUCZNYCH CYCKÓW ORAZ DUPY.ŻE NIE CHODZĘ NA SOLARIUM.ŻE NIE MAM TIPSÓW,ŻE NIE MAM TLENIONYCH WŁOSÓW?!-krzyknęłam i podeszłam do niej kulturalnie nie wzbudzając żadnych podejrzeń u nikogo,ale i tak za mną stanął Matt.złapałam za jej blond kłaki i pociągnęłam do ziemi tak że zajebała nosem o podłogę aż było słychać.
-ups,nie chciałam.-powiedziałam z sarkazmem i odeszłam od niej,wtedy tylko Filip pomógł jej wstać,mimo iż do niego też się lepiła.gdy powiedziała to o mnie i moim braciszku.Kate się na mnie dziwnie spojrzała,widziałam jej łzy.
-słuchaj Kate i przy okazji Ty tleniona!-powiedziałam ostatnie słowo głośniej żeby usłyszała.-z Mattem łączą mnie tylko i wyłącznie więzi rodzinne.-powiedziałam i od razu zobaczyłam,że kąciki ust Kate od razu poszły ku górze.podeszła do Matta.
-to prawda?-zapytała się nie owijając w bawełnę,a na jej policzku pojawiła się jedna słona łza.
-tak.chciałem żebyś poznała Victorię,ale nie w takich okolicznościach.-odpowiedział lekko smutny.
~oczami Oliviera~
obudziłem się.z trudem otworzyłem oczy.na moich wiekach poczułem niesamowity ciężar.jak nigdy wcześniej.białe ściany mnie raziły.byłem w pomieszczeniu które było całe białe.nie wiedziałem gdzie jestem.gdy się delikatnie podniosłem,usłyszałem jakieś pikanie.odwróciłem się za siebie i zobaczyłem stertę maszyn i maszynek,urządzeń które były do mnie podpięte.nie wiedziałem gdzie jestem,nie wiedziałem co się ze mną stało,nie wiedziałem dlaczego się tu znalazłem.a najważniejsze to,że nie wiedziałem gdzie jest teraz Victoria.może mnie zostawiła?milion myśli przeszywało mój umysł,a w każdej tej myśli była Victoria.moje przemyślenia przerwał czyjś miły,kobiecy głos.ale to nie była Victoria.nie musiałem spojrzeć na kobietę,żeby to wiedzieć.ale byłem zmuszony na nią spojrzeć.
-dzień dobry panie Poniatowski.-powiedziała starsza pani,tak ok. trzydziestu lat.
-gdzie ja jestem?-spytałem się jej,licząc na jakąkolwiek odpowiedź.
-trafił pan do szpitala,po tym jak jakiś głupiec dolał panu heroiny do alkoholu.zrobiliśmy panu czyszczenie żołądka.i właśnie miałam iść po lekarza jak się pan obudzi.-powiedziała i opuściła moją salę.a po chwili wszedł lekarz.zaczął badać mi źrenicę.zaczął patrzeć po tych wszystkich urządzeniach.
-jak się czujesz?-zapytał doktor który miał na oko czterdzieści pare lat.
-lepiej,lepiej.mogę wiedzieć za ile mogę wyjść?-zapytałem się go licząc na konkretną odpowiedź.
-możliwe że za trzy dni,zobaczymy jak się pan będzie czuł i jak wypadną badania.niejaka panna Black prosiła,aby jak się tylko wybudzisz żeby do niej zadzwonić.mam więc wykonać telefon w pana imieniu?-zapytał się mnie spoglądając na mnie,a w moim sercu szalało takie malutkie ciepło,światełko które rozświetlało wszystko w moim ciele.
-jakby to nie był problem,to tak.-odpowiedziałem bez wahania
~oczami Victorii~
ta zołza dostała jeszcze kilka razy po pysku za swój niewyparzony ryj.Klaudia się w ogóle nie odzywała,ale widząc moje zakrwawione ręce oraz krew która płynęła z mojej wargi,szybko zabrała mnie do łazienki,by jak najszybciej opatrzyć mi rany.gdy bandażowała moją prawdą rękę,poczułam wibrację,co wskazywało na to,że próbuję się ktoś do mnie dodzwonić.wyciągnęłam telefon i wtedy padło pytanie z ust Klaudii.
-telefon Ci dzwoni?-spojrzała na mnie
-no wiesz,telefony tak czasem robią że dzwonią-odpowiedziałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
-tak słucham?tak przy telefonie.na prawdę?!dobrze,już jadę-po ostatnich słowach zakończyłam rozmowę i zaczęłam krzyczeć,piszczeć i skakać po pomieszczeniu.Klaudia patrzyła się na mnie jak na idiotkę.
-Olivier się obudził!-nie czekając na jej pytanie ani żadną reakcję krzyknęłam ile sił miałam w płucach i rzuciłam się na nią.potem szybko zbiegłam na dół po drodze zamawiając taksówkę prosto pod klub.
-gdzie tak pędzisz?-zapytał się mój troskliwy braciszek,a któż by inny.
-jadę do szpitala,Olivier się obudził.wy zostańcie tutaj,i ogarnijcie ten chodzący plastik,bo jest z nią źle.-powiedziałam i wybiegłam z klubu czekając na taksówkę.usłyszałam tylko głos tej piskliwej laluni za sobą
-to wszystko Twoja wina,nie daruje Ci tego.-krzyknęła
-stul pysk i przestań skomleć-odkrzyknęłam i wtedy usłyszałam jak ktoś ląduje na ziemi.ee to pewnie ten pustak,dobrze jej tak.i właśnie wtedy pod klub podjechała taksówka.wsiadłam w nią i podałam adres szpitala.po ok. dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu.zapłaciłam kierowcy,i ruszyłam się w stronę recepcji.
-przepraszam,gdzie znajduję się Olivier Poniatowski?-zapytałam się jej z nadzieją że mi powie,mimo iż nie jestem żadną dla niego rodziną.
-a kim pani jest?-zapytała się mnie osoba siedząca za komputerem delikatnie unosząc głowę do gówy.
-Victoria.Victoria Black.-odpowiedziałam bez zastanowienia.
-ahh,tak.pani Black.drugie piętro i trzecie drzwi po lewej-odpowiedziała na co się zdziwiłam.
-a skąd pan..a zresztą nie ważne.dziękuję-pobiegłam w stronę windy.gdy już byłam na drugim piętrze kierowałam się wskazówkami pielęgniarki jak tu dotrzeć.zobaczyłam sale z numerkiem 167.niepewnie zapukałam,i lekko uchyliłam drzwi.moim oczom na łóżku ukazał się jakiś chłopak.a łóżko obok było zajęte właśnie przez Oliviera.weszłam do środka i stanęłam tyłem do jego łóżka,delikatnie zakrywając mu dłońmi oczy.
-zgadnij kto to-powiedziałam i zaśmiałam się cicho
~oczami Oliviera~
leżałem tak,i czekałem na to aż zobaczę w progu Victorię,po dziesięciu minutach poczułem czyjeś dłonie na swoich oczach.poznałem ten zapach który jest tak charakterystyczny tylko dla jednej osoby.tak,dla Victorii.później rozpoznałem jej śmiech.brakowało mi go,tak straszliwie.już miałem odpowiadać,ale chciałem się nacieszyć tą chwilą spędzoną tylko z nią.oczywiście nie licząc jakiegoś chłopaszka który leżał łóżko obok.
-Victoria?-zapytałem z nadzieją w głosie,że odpowie że tak.
~oczami Victorii~
-Victoria?-zapytał się mnie.
-tak-powiedziałam szeptem i stanęłam obok niego.złapałam go za rączkę,a on tylko mocniej ją ścisnął.oczywiście na tyle mocno,na ile miał siły.a był to ledwo wyczuwalny uścisk.
-co Ci się stało?-zapytał się mnie patrząc na nadal krwawiącą wargę oraz prawą rękę którą miałam bandażu.
-nic takiego,na prawde-uśmiechnełam się lekko na co jego kąciki ust uniosły się ku górze.
-przecież wiem że z kim się biłaś,ale z kim?-zapytał się mnie,a na jego twarzy znowu zawidniał łobuzerski uśmiech.
-no wiesz Olivciu-powiedziałam z lekkim grymasem na twarzy,gdy tak zmiękczyłam jego imię od razu ten lekki uśmiech zszedł z jego twarzy.
-Kasia?-zapytał się bez wahania.
-oh,Olivciu jesteś tak przewidywalny-powiedziałam sarkastycznie,oraz takim głosem jakby to był ten plastik.
-dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy w sumie to na wasz temat,na Twój też-powiedziałam
-co ona Ci naopowiadała.-zapytał się mnie bez wahania
-na przykład to,że rozwaliłam Twój i jej związek.gdyby nie ja,to teraz byście byli razem,że nawet nie chciałeś się z nią,uwaga teraz zacytuję-odchrząknęłam- cały czas mówił o Tobie.już się nawet ruchać nie o pieprzył cały czas o Tobie-i dokończyłam swoją wypowiedź takim głosem jaki ma te tleniona suka.na twarzy Oliviera widziałam słodkie rumieńce.pierwszy raz go widzę w takim stanie,z takimi policzkami.
-wyglądasz uroczo-uśmiechnęłam się słodko,co on odwzajemnił.
-ale to był powód żeby się z nią bić?-zapytał się i popatrzył na mnie.
-po pierwsze słońce,to nie tylko ja ją biłam a po drugie jak można nazwać to biciem skoro biłam ją ja z Kate,a ona tylko piszczała,albo płakała,albo krzyczała i w sumie z tipsa mnie tylko zadrapała w wargę,a Kate też jest dobra.wkurzyła ją i to nieźle.
-ale dlaczego?-zapytał się
-chcesz wiedzieć dlaczego biłam ją ja i Kate?-zapytałam się dla pewności,chociaż i tak wiedziałam jak brzmi odpowiedź.
-tak.i w co uderzyłaś że masz bandaż na ręce?-odpowiedział bez wahania.
-no to tak,ja biłam ją dlatego.że ona dolała Ci heroiny do alkoholu.no jebnięta,każdy ciołek wie do czego służy,ale okej.pomińmy ten temat.zaczęła wyzywać mnie od dziwek i szmat bo myślała że jestem z Mattem,a później płakałam z Twojego powodu i o to że niby rozwaliłam wasz związek Olivciu.a Kate dojebała jej za  to,że powiedziała że to gdyby nie to,że Matt się z nią nie chciał przespać.i w sumie to koniec tej historii.teraz siedzą w klubie Klaudia,Matt,Kate,Filip i Karol i ogarniają tą tlenioną blondynę.ale jak ją dorwę,oczywiście jak będę sama i ona też,to ją zabiję.bo niestety nie dali mi tego dokonać,bo mnie trzymali za każdym razem jak chciałam jej coś zrobić-zrobiłam udawaną smutną minkę.-a bandaż mam dlatego iż jej cała ta tapeta przykleiła się do ryja,a wiesz jak to jest jak ma się pięć ton jej na sobie,to jak się uderzy to trochę boli.-dokończyłam na jednym tchu.
-ohohoh,moja maleńka.czemu płakałaś przeze mnie?-zapytał się i przy okazji pocałował moją dłoń która była w bandażu,co mnie delikatnie za szczypało.
-Ty się jeszcze pytasz?leżysz w szpitalu,walczyłeś o życie.przecież jakby Ci się coś stało,to ona by tego nie przeżyła.szczyyypie-powiedziałam i zaczęłam marudzić jak bardzo mnie szczypie i po chwili wpadłam na genialny pomysł.
-jeszcze tutaj boli-mówiąc to zaśmiałam się cicho i położyłam palec tak skąd leciała mi krew.poczułam na palcu ciecz która się lepi i podeszłam do lusterka.
-to wygląda okropnie,czemu mi tego nie powiedziałeś?-wzięłam chusteczkę i wytarłam zakrwawione miejsce i popatrzyłam się na chłopaka i później znowu znalazłam się koło łóżka.
-bo to nie ma najmniej różnicy,ważne że tu jesteś.to em..gdzie Cię..jeszc..jeszcze bolało?-zapytał się niepewnie na co ja wskazałam znowu na usta.a Olivier próbował się podnieść co nie za bardzo mu wychodziło więc ja się schyliłam żeby ulżyć chłopakowi trochę cierpienia przy wstawaniu i delikatnie musnęłam jego usta,po chwili on wpił się w moich ustach tworząc namiętny pocałunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz